Gotowanie posiłków
Gotowanie posiłków i wody
Przygotowując codzienne posiłki raczej nie zastanawiamy się zbyt często nad tym, czy gaz lub prąd nie przestanie być dostarczany, gdyż rachunki przecież opłacamy – mniej lub bardziej, ale jednak dość regularnie. Mimo naszych starań, może się jednak okazać, że dostęp do prądu albo gazu zostanie z jakichś przyczyn zablokowany. Dobrze wówczas mieć alternatywę – do wykorzystania w domu lub na zewnątrz.
Ja polecam skorzystać z akcesoriów turystycznych – jest ich na rynku tak wiele, że możemy przebierać w ofertach i dostosować sprzęt do naszych potrzeb lub możliwości. Pozwólcie, że o kilku sprzętach opowiem.
Butla gazowa
Jest to chyba najczęściej spotykany na campingach sprzęt, który może posłużyć zarówno do gotowania, oświetlania, ogrzewania czy nawet chłodzenia (gaz jest również stosowany w niektórych lodówkach turystycznych).
W przyczepie z reguły używamy większych butli (11kg), podpiętych pod dwu- lub trzypalnikową kuchenkę. Pod namiot wybieramy mniejsze – 2-3 kilogramowe wersje z dokręcanym palnikiem lub dostawką z dwoma palnikami.
Jeśli mamy gdzie wykorzystać dużą butlę w ciągu roku (np. na działce lub w kamperze/przyczepie), warto wybrać tę 11 kilogramową. Łatwo można je wymienić na większości stacji benzynowych lub w punktach wymiany butli gazowych, których w mniejszych miejscowościach można spotkać wiele. Z racji pojemności, nie trzeba ich często napełniać, ale trzeba dysponować miejscem na jej przechowywanie.
Mniejsze butle wydają się być poręczniejsze, zwłaszcza jeśli mowa o przechowywaniu. Zasadniczą wadą są coraz rzadziej spotykane punkty, w których napełniane są małe butle turystyczne.
Duże butle doczekały się też wersji lekkich – od dawna w ofercie BP występuje Gas Light. Teraz także Amerigas ma wersję Nano. Ich cena jest wyższa niż „zwykłych” butli, ale waga – ze względu na wykorzystanie kompozytów – niemal o połowę mniejsza. Problemem jest ograniczona liczba punktów z wymianą tego typu butli.
Kuchenki na kartusze gazowe
Coraz częściej spotykane na campingach i polach namiotowych. Lekkie, ogólnodostępne, oferujące sporo możliwości. Łatwe do transportu.
Najbardziej uniwersalne, jak sądzę, są kuchenki na kartusze przebijane zgodne z normą EN417. Kartusze tego typu można zakupić w wielu supermarketach, na stacjach benzynowych, sklepach dla majsterkowicza czy w sklepach podróżniczych. Samych kartuszy można również użyć do lampek gazowych, a także do palników gazowych (stąd dostępność np. w Castoramie czy Praktikerze).
Kuchenki wytwarzane są w wersjach prostych (sam palnik nakręcany na kartusz), jak i nieco bardziej wysublimowanych (kartusz chowany jest w ładnych, plastikowych obudowach).
Wadą kuchenek na tego typu kartusze jest ich mała stabilność – ciężko jest ugotować cokolwiek w wielkim garnku. Zdecydowaną zaletą jest ich mała waga. Na podróż możemy również zabrać samą kuchenkę, zaś kartusz kupić na miejscu.
Wygodniejszym rozwiązaniem, również wykorzystującym kartusze, są kuchenki na naboje-kartusze, także zgodne z normą EN417, w kształcie przypominające puszkę spray. Nie przebija ich się – mają zaworek, którego wciśnięcie uwalnia gaz z naboju.
Kuchenki te mają nieco większy palnik i są stabilniejsze. Wygodniejsze jest też sterowanie płomieniem. Dodatkowo, kuchenki te wyposażone są nierzadko w zapalnik piezoelektryczny, więc nie trzeba się bawić zapałkami.
Minikuchenki wojskowe
Jeśli jesteśmy minimalistami i wybieramy się w dwudniową pieszą wycieczkę po górach, z pewnością będzie nam zależeć na minimalizacji wagi wszystkich przedmiotów, które zamieścimy w plecaku. Przed podobnym zadaniem stanęli, na szczęście, dużo wcześniej wojskowi. Aby odelżyć plecaki żołnierzy, zaopatrzyli ich w małe puszki z paliwem lub podobne konstrukcyjnie urządzenia.
Polskie wojsko wyposażane było w blaszaną rozkładaną kuchenkę, która po złożeniu jest wielkości paczki papierosów. Po rozłożeniu, kładzie się na jej dno paliwo stałe w tabletkach (spotykane również w podgrzewaczach). Tabletki podpala się zapałkami lub zapalniczką. Po zagotowaniu potrawy, tabletkę gasi się i można jej użyć ponownie, aż do całkowitego wypalenia.
Atutem tej kuchenki jest praktycznie nieodczuwalny zapach paliwa podczas gotowania, lekkość kuchenki (około 250g) oraz jej małe wymiary (9,5×7,5×2,5cm). Co więcej, jest ona niezwykle tania – w demobilach lub na najbardziej znanym portalu aukcyjnym możemy ją zakupić za mniej niż 10 złotych.
Minusem jest fakt, iż gotowanie zajmuje sporo więcej czasu niż w przypadku kuchenek gazowych, zaś stabilność kuchenki jest ze wszystkich dotychczas opisanych rozwiązań najmniejsze.
Szwajcarska armia wyposażyła swych żołnierzy w nieco inne, delikatnie lżejsze kuchenki.
Ważąca około 200 g puszka jest obudowana blaszaną podstawką, którą ściąga się przed gotowaniem i ustawia na puszcze. Następnie należy odkręcić zakrętkę, przedziurawić blaszaną membranę i podpalić znajdujące się w środku paliwo w postaci żelu. Po zagotowaniu, wystarczy zakręcić kuchenkę, dzięki czemu płomień zgaśnie i kuchenka będzie zdatna do ponownego użycia (aż do wyczerpania paliwa).
Wady i zalety takie same, jak w przypadku kuchenki z WP.
Dodać mogę jedynie, że zdarzyło mi się wykorzystywać żel z tejże kuchenki przy rozpalaniu ogniska z mokrych gałęzi.
Kelly Kettle
Jeśli poszukujemy rozwiązania do samochodu ucieczkowego, możemy wypróbować jeden z bardziej pomysłowych produktów – czajnik, nazywany niekiedy survival kettle. Produkowany przez Brytyjczyków Kelly Kettle, czeski Samovar ALB Forming, ale od pewnego czasu także produkowany przez polską firmę Survival Kettle.
Wszystkie wspomniane czajniki działają na identycznej zasadzie i większej różnicy w ich budowie nie ma – mamy aluminiowy dwuścienny komin, podstawkę-palenisko i opcjonalne nadstawki do gotowania potraw. Przez boczny otwór wlewamy wodę, która gotuje się między wspomnianymi ściankami, w dolny otwór paleniska lub w górną część komina wrzucamy wszelkiej maści patyki, drewienka, papier i inne palne przedmioty znalezione na biwaku, i podpalamy to. Dzięki temu w mgnieniu oka gotuje nam się wcześniej wlana woda oraz – jeśli użyliśmy dodatkowego zestawu – możemy przygotować jakiś obiadek. Wszystko z reguły jest zapakowane w poręczny pokrowiec.
Gotowanie w tym czajniku jest rzeczywiście bardzo szybką operacją. Można użyć niemalże wszystkiego, co mamy pod ręką, aby ugotować zupę czy napić się gorącej kawy. Wiatr praktycznie nie zgasi nam ognia, co również jest niewątpliwą zaletą.
Nie ma jednak róży bez kolców – sprzęt ten nie jest idealny dla wszystkich.
Z pewnością wadą jest waga – sam czajnik waży niemal kilogram – do tego należy doliczyć dodatki. To sprawia, iż nie będziemy raczej brać ze sobą tego sprzętu na piesze wędrówki.
Co więcej, niektórym może przeszkadzać zapach – tuż po wygaszeniu ognia w czajniku, ciężko będzie go wrzucić do auta, bowiem tapicerka w moment przesiąknie nam ogniskiem, zaś zapach będzie zależał od palonych materiałów. Ponadto, należałoby umyć porządnie czajnik lub owinąć go w coś, aby nie pobrudzić sobie wnętrza pojazdu.
Kociołek
Do gotowania nad ogniskiem lub na żarze zdecydowanie mogę polecić kociołki – zarówno te emaliowane, żeliwne, otwarte, jak i zamknięte.
Oczywiście wożenie takiego kociołka na rowerze czy noszenie w plecaku podczas wędrówki wydaje się bezcelowe, jednak jeśli podróżujecie samochodem, jest to jak najbardziej zasadny wybór.
Aby ugotować potrawy na ogniskiem, potrzebny jest jakiś trójnóg lub inny patent umożliwiający zawieszenie kociołka. Trójnóg można wykonać samemu na miejscu – z długich patyków lub zabrać ze sobą gotowy, wykonany z odpowiedniej długości pręta.
Oczywiście, jeśli mamy trójnóg, możemy do gotowania wykorzystać również inne naczynia – np. tanią menażkę Wojska Polskiego (koszt kilkunastu złotych w demobilu czy na popularnym portalu aukcyjnym).
Minusem kociołka jest jego waga i nieporęczność oraz konieczność rozpalania ogniska w celu przygotowania potrawy.
Atutem jest za to smak potraw, brak konieczności stosowania dodatkowego paliwa w postaci gazu czy tabletek a także klimat podczas gotowania.