Niedzielny obiad – test zupy z puszki…
Niedziela, zbliża się pora obiadowa, domownicy gromadzą się przy stole, waza trafia na stół. A w niej… Domowy rosołek? Nie tym razem.
Całkiem niedawno w sieci Biedronka pojawiły się gotowe dania marki Top Food w dobrej, a po pewnym czasie bardzo dobrej cenie. Puchy 800g dostępne były za nieco ponad 6 złotych. To dość tanio, więc nie spodziewałem się szału. Będąc jednak odwiecznym testerem wszelkiej maści konserw biwakowych, nie mogłem powstrzymać się przed zakupem tych nowości. A że na wyprawy staram się nie zabierać rzeczy niesprawdzonych, to i Grochówka wraz z Fasolką po bretońsku musiały przejść weryfikację.
Weryfikacja grochówki w trzech odsłonach:
Pierwsza – co to ma… Otóż ma groch (17%), ziemniaki, boczek wędzony (7%) i ileś przypraw, w tym ekstraktów z przypraw. Ma maltodekstrynę (do czego dokładnie – nie podano, ale może służyć zarówno jako poprawiacz smaku, spulchniacz, stabilizator i takie tam – jeśli nie ma jej w nadmiarze, raczej nie zaszkodzi). Jest też glukoza, skrobia modyfikowana, ale – co nieco mnie zaskoczyło – może zawierać dwutlenek siarki i siarczyny… czyżby na tej samej linii produkowano jakiegoś węgrzyna czy inne siarkofruty? Generalnie nie wygląda to wszystko źle – nie znajdziemy tu (a przynajmniej tak zeznaje producent) substancji konserwujących, glutaminianu monosodowego ani sztucznych barwników. Niestety, nie znajdziemy też tabeli z wartościami odżywczymi, co w dzisiejszych czasach jest nieco zaskakujące. Chyba należałoby dopytać dystrybutora lub producenta ze Swarożyna – KOOPEROL Sp. z o.o..
Druga – jak wygląda i pachnie. Hmmm… Widziałem zdecydowanie gorzej wyglądające produkty spożywcze. Powiem więcej – po podgrzaniu nawet zachęca do konsumpcji, tym bardziej, że zapach również jest OK.
Trzecia – dla wielu najważniejsza – jak smakuje. Nie ma się co oszukiwać – babcia robi lepszą. Podejrzewam, że Magda Gessler ani Gordon Ramsay również nie mieszali w tym rąk. Ale nie jest źle. Serio. Groch smakuje grochem, ziemniaki nie są rozgotowane, zaś boczek nie jest mitem. Trochę mięcha się pojawiło i faktycznie nie była to soja w kształcie wieprza. O gustach się nie dyskutuje, więc pewnie znajdą się malkontenci, ale w deszczu, w lesie, po długiej wędrówce, nie sądzę, aby ktoś pogardził tym daniem. Mi, szczerze powiedziawszy, nawet smakowało.
Czy polecę? Tak. Za te pieniądze, wziąwszy pod uwagę smak, niezłą datę przydatności do spożycia (ponad dwa lata), to niezły produkt do stworzenia zapasów.
A Fasolka? Test będzie wkrótce. Na jedną niedzielę starczy eksperymentów.