Pojazd ewakuacyjny – BOV
BOV/pojazd ucieczkowy/pojazd ewakuacyjny – czyli czym się przemieszczać, gdy coś wokół nas pójdzie nie tak.
W Sieci coraz częściej padają pytania o to, jaki wybrać samochód, który ma posłużyć w celach ewakuacyjnych. W odpowiedziach w czołówce plasują się z reguły samochody widywane w rajdach terenowych – królują Patrole, Discovery, legendarne Defendery, G-Klasy, Pajero i hit eksportowy zza wschodniej granicy, czyli Niva. Czasem trafi się Land Cruiser, ale też i Hummer czy nawet Kombat. Czy polski Honker nie spełni wszystkich pokładanych w nim nadziei? A może w ogóle powinno być to coś innego – motocykl, rower, kamper czy choćby quad?
Od lat podróżuję różnymi pojazdami o różnym przeznaczeniu i w różnych konfiguracjach. Choć guru zdecydowanie nie jestem, chciałbym się podzielić swoim doświadczeniem, które być może wspomoże Was, jeśli macie wątpliwości.
Na pytanie „Jaki pojazd będzie najlepszy?”, odpowiem wprost: mobilny. Pisząc mobilny, mam na myśli to, że w sytuacji kryzysowej przede wszystkim ruszy z miejsca. Najdzielniejszy Hummer bez paliwa, z padniętym akumulatorem czy zastany na cegłach, bo komuś innemu spodobały się jego lśniące felgi, będzie podobnie przydatny, jak wiata przystankowa – przed deszczem się schronicie, ale na więcej nie liczcie. Wasz wymarzony BOV powinien zatem być w bardzo dobrej kondycji technicznej i być wyposażony we wszystko, co jest niezbędne do poruszania się nim – np. odpowiednio duży zapas paliwa, płynów ustrojowych etc.
Wachlarz możliwości jest tak naprawdę ogromny i to Wy, a konkretnie Wasze potrzeby, preferencje, grubość portfela i możliwości garażowania, w największym stopniu wpływają na decyzję finalną. Poniżej spróbuję pokrótce opisać kilka z opcji, jakie macie do wyboru.
Rower pewnie nie jest jednym z pierwszych na liście Waszych wymarzonych BOV, o ile w ogóle się tam znalazł. A powinien. Dlaczego? Przede wszystkim jest z założenia tani. Jego zakup nie zrujnuje domowego budżetu – używane egzemplarze w dobrym stanie można nabyć już za 100 złotych. Nie żartuję. Co więcej, możecie go przechować niemal wszędzie – na strychu, w piwnicy, w domu, w garażu. Nie wymaga zaawansowanej wiedzy technicznej – naprawicie wszystko sami, kilkoma podstawowymi narzędziami. Zapewni Wam spory zasięg (kilkadziesiąt do kilkuset kilometrów dziennie, zależnie od kondycji) i niezły udźwig. Starsze, solidne rowery z dobrą ramą, spokojnie wytrzymają stukilogramowego rowerzystę z podobnej wagi bagażem. Rower nie wymaga idealnego asfaltu, jest zwrotny i poradzi sobie w lesie między drzewami, więc nie musicie stać w korkach, które przecież mogą się pojawić w każdym momencie. Kluczową rolę może odgrywać liczebność rodziny. Jeden rower nie wystarczy przecież dla piątki osób.
Motocykl zapewni podobne możliwości, jakie daje rower, choć bezsprzecznie będzie Wam wygodniej i wszędzie dotrzecie znacznie szybciej. Niemniej, trzeba mieć go gdzie na co dzień przechowywać. Balkon na siódmym piętrze może nie być do tego stworzony. Ponadto, motor wymaga okresowych przeglądów i zasadniczo mocniej obciąża budżet. Prócz ceny zakupu, należy pomyśleć o rocznych opłatach z tytułu ubezpieczenia i obowiązkowych badań. Części też są sporo droższe i więcej trzeba zainwestować, aby jego stan techniczny był nienaganny. Zazwyczaj spalanie w motocyklach nie jest wielkie, więc paliwo nie będzie istotną przeszkodą. Zakładając, że wybierzecie jednoślad turystyczny lub crossa, teren też nie powinien być barierą. Podobnie, jak korki. Limitem jest jednak liczba miejsc – dwójka spokojnie pomknie, lecz co z dziećmi, jeśli takowe posiadacie?
W takim przypadku niezbędny może okazać się samochód. A to już nieco grubszy temat. Wybór jest ogromny, z tym, że ideału i tak raczej nie znajdziecie. Zawsze będzie jakieś „ale”… ale w końcu coś należałoby wybrać. Trzeba zatem iść na ustępstwa, wybierając cechy najistotniejsze i dopasowując zakup choćby do posiadanego budżetu.
Zwykła osobówka może i nie przeciśnie się przez bagno ani nie będzie brodzić po klamki w wodzie, ale uwierzcie – ma sporo zalet. Pierwszą z nich są stosunkowo niskie koszty zakupu, jak i utrzymania. Nieduże, nieskomplikowane auto, z prostym napędem i niewymagającym silnikiem zje istotnie mniejszą część miesięcznych zarobków niż zaawansowane technologicznie auto terenowe, którego sam zakup, ale i ubezpieczenie, serwisowanie i wyposażenie kosztować może krocie. Może swobodnie być autem codziennym, więc zapewnienie nienagannego stanu technicznego rozumie się samo przez się. W razie ewakuacji, nierzucająca się w oczy osobówka nie będzie ponadto przykuwała niepotrzebnie uwagi, spali rozsądne ilości paliwa a z ogarniętym kierowcą, spokojnie pokona większość leśnych traktów. W stosunku do motocykla, zapewni większą wygodę i niezależność od warunków atmosferycznych. Bagażu też upchniecie więcej a i zasięg potencjalnie będzie sporo większy.
Dostawczak. W sumie nie ma o czym pisać. Każdy chyba czuje jego zalety i wady. Jeśli prowadzicie działalność gospodarczą i dostawczak jest w Waszym posiadaniu, spokojnie może on być solidnym BOV. Bagaży zmieścicie sporo, palić powinien niewiele, ale nie zapomnijcie o pasażerach. Dwa fotele mogą okazać się niewystarczające. W terenie raczej będzie ciężko (choć wiele firm oferuje dostawczaki z solidnym napędem na obie osie).
Samochód terenowy. Marzenie wielu, ale od poniedziałku do piątku z reguły bezużyteczne. Oczywiście nie zawsze – znajdą się małe, zwinne terenówki, o sensownym apetycie na paliwo, którymi da się dojeżdżać do Waszych miejsc pracy. Małe są jednak ciasne i mogą nie pomieścić całej Waszej rodziny. Z drugiej strony są wówczas zwinniejsze. Duża terenówka, to duża masa. A to, w połączeniu z dodatkowym napędem, przekłada się na spalanie. Duże spalanie, to kiepski zasięg, ale… W większym aucie wygodniej się podróżuje. Solidne zawieszenie i odpowiednio skonstruowane bagażniki umożliwią przewiezienie dużej ilości bagażu. Pamiętajcie, że dobre auto, to proste auto. Im mniej elektroniki, tym łatwiejsza naprawa i mniejsze ryzyko awarii. Teren weryfikuje wszystko.
Niezłym uzupełnieniem samochodu może być przyczepa kempingowa. O dobry stan techniczny dość łatwo zadbać samemu – jeśli nie mówimy o gruntownych naprawach ramy, czy odnawianiu budy po kolizji, większość prac jest na tyle prostych, że nie trzeba być nawet bohaterem domu. W środku można naprawdę poszaleć i zaaranżować niemal wszystko po swojemu. Dla preppersów, to w sumie wymarzona opcja – w każdym momencie dysponujecie praktycznie drugim mobilnym domem. W szafkach można na stałe przechowywać sprzęt do gotowania oraz podstawowe (suche) produkty żywnościowe. Do tego butla z gazem w bakiście, którym napędzimy zarówno kuchnię, jak i lodówkę (!) oraz ogrzewanie. Pod kanapami mogą znaleźć się butle z wodą pitną, ubrania i pościel. Energię elektryczną zapewni akumulator (naładowany!) lub solary dachowe. Długi kabel do podłączenia do sieci 230V też należy mieć. Pamiętać musicie jednak o odpowiednim rozmieszczeniu wspomnianego ładunku – ciężkie przedmioty powinny być możliwie nisko i blisko osi przyczepy a do tego równo rozłożone po obu stronach. Zwróćcie jednak uwagę na to, że przyczepy mają swoje ograniczenia, jeśli chodzi o ładowność! Z reguły jest to maksymalnie około 200-300 kg. Wydaje się dużo, jednak rozsądne planowanie jest wskazane. Dodatkowo, auto, do którego mielibyście podpiąć przyczepę musi być w stanie ją uciągnąć (ale i wyhamować). Nie oczekujcie, że Cinquecento z najmniejszym możliwym silnikiem uciągnie cokolwiek. Do wad przyczepy należy zatem dodać konieczność posiadania odpowiedniego holownika. Co więcej, jazda z przyczepą nie jest tym samym, co jazda samym pojazdem – jedzie się wolniej, spalanie wzrasta, zaś manewry są mocno utrudnione. O jeździe w terenie raczej zapomnijcie, chyba, że skompletujecie samochód i przyczepę w wersji off-road. Nie panikujcie jednak – z praktyki powiem, że nawet w przypadku wąskich i wymagających ścieżek, zawsze możecie odpiąć przyczepę i obrócić ją samodzielnie. Gdy podróżuje więcej osób, to już w ogóle bułka z masłem. Nie bójcie się też używanych przyczep. Jeśli nie jest to dawna budka z zapiekankami czy inna kanciapa z budowy, zaś w środku wygląda na zadbaną i zapachy nie wskazują na nieszczelności, po porządnym przeglądzie nawet kilkudziesięcioletnie cepki spełnią swoją rolę. O konkrety pytajcie na forum.karawaning.pl – to cenny zasób w Sieci.
A może Kamper? Brzmi już niemal idealnie – zawsze gotowy, w pełni wyposażony, przygotowany do szybkiego wyruszenia w drogę. W środku może mieć praktycznie wszystko to, co znajdziecie w przyczepie – kuchnia, łazienka, miejsca do spania, ogrzewanie czy niezależne zasilanie. Sęk w tym, że przydatność takiego pojazdu na co dzień jest znikoma – nie będziecie przecież poruszać się nim po mieście, w korkach, po parkingach podziemnych. Wobec tego może być to kolejny samochód w rodzinie, który – mimo że będzie przez większą część roku stał – będzie wiązał się z kosztami ubezpieczenia, badań technicznych i serwisowania, aby pozostać w doskonałej kondycji. Porównując do przyczepy, kamper ma kilka zalet, o których warto wspomnieć – zazwyczaj będzie on szybszy niż zestaw samochód + przyczepa. Z założenia podróżuje się w środku, co w przyczepie nie jest dozwolone. Do tego jest zwrotniejszy, choć pamiętajcie, że gdy już się nim zakopiecie, nie zdejmiecie paki i nie obrócicie samym samochodem w stronę powrotną, co moglibyście uczynić we wspomnianym składzie z przyczepą. Niestety, dobry kamper oznacza konieczność wysupłania większej sumy pieniędzy. Znacznie większej. Mechanicznie również jest bardziej skomplikowany. Po dojechaniu w miejsce docelowe, każdorazowy wypad po przysłowiowe bułki będzie oznaczał przemieszczanie się całym Waszym nowym domem. Gdy macie przyczepę, ona zostaje na miejscu a Wy oddalacie się samochodem. Nie wiecie na co dokładnie zwrócić uwagę przed dokonaniem zakupu kampera? Koniecznie wejdźcie na www.camperteam.pl.
Rynek nie lubi pustki i gdy pojawiają się potrzeby, znajdują się i rozwiązania. Kompromisem pomiędzy kamperem i przyczepą jest opcja pick-up + zabudowa. Musicie oczywiście liczyć się z ograniczonym miejscem w środku, ale otrzymacie w zamian auto do jazdy na co dzień (o ile zechcecie poruszać się pickupem, dojeżdżając do pracy) i możliwość odpinania zabudowy. Łatwiej będzie też wjechać w teren i manewrować całością. Zabudowy tego typu nie są jednak tanie – muszą być dopasowane do konkretnego samochodu a i popularność nie jest tak wysoka, jak w poprzednich rozwiązaniach, więc nici z efektu skali dla producenta.
Na koniec zaproponuję coś nietypowego – łódź. Tak właśnie! Mieszkacie w miejscowości, która ma dostęp do żeglownej wody? Łódka może okazać się najlepszym BOV (o ile możemy mówić o pojeździe 😉 ), gdyż mało kto będzie się ewakuował droga wodną. Nie napotkacie na korki, jest szansa na skrócenie drogi a i ewentualnych złodziei powinno być mniej. Z dobrym silnikiem szybko przepłyniecie w docelowe miejsce, ale… musi być ono w pobliżu szlaku wodnego, którym będziecie się przemieszczać.
Nakreśliły Wam się jakieś rozwiązania? Jeśli któryś z pojazdów odpowiada Wam bardziej niż inny, to już nieźle. Jeśli wybór wciąż jest ciężki, może warto pokusić się o jakąś analizę dobrych i złych stron. Chciałbym w tym celu przypomnieć o pewnych cechach, które powinniście uwzględnić, dokonując konkretnego zakupu:
- Stan pojazdu. Jest on najważniejszy! Zadbane auto lub motor, to spokojniejszy sen i większe prawdopodobieństwo, że uda się gdziekolwiek dotrzeć. Nie przymykajcie na to oka podczas kupna.
- Prostota. Im mniej skomplikowanych mechanizmów i elektroniki, tym tańsze i łatwiejsze naprawy.
- Liczba miejsc. Dobierzcie pojazd odpowiedni gabarytami do Waszych potrzeb, aby w razie W ktoś nie został na lodzie.
- Ładowność. Jeśli planujecie ewakuować się z całym domem, maluch nie wystarczy.
- Paliwożerność. Dobrze byłoby, aby pojazd ucieczkowy spalał możliwie najmniej paliwa, bowiem może być ono niedostępne albo niezwykle drogie. Poza tym zbędne postoje nie są wskazane, jeśli chcecie się skądś jak najszybciej oddalić
- Rodzaj paliwa. Też nie jest bez znaczenia. Lepiej mieć wybór niż go nie mieć. A połączenie benzyny z LPG wydaje się załatwiać problem ograniczonych możliwości – jedno lub drugie paliwo gdzieś powinno być dostępne.
- Napęd 4×4. Gdy Wasze zapasowe centrum dowodzenia jest w lesie czy choćby na podmokłych terenach, zweryfikujcie czy nie potrzebujecie czasem solidnego napędu.
- Komfort. Wybierzcie pojazd, którym da się wygodnie podróżować. Zwłaszcza, jeśli chcecie niem podróżować na co dzień lub na długich dystansach.
- Popularność. Nie tykajcie pojazdów mocno unikalnych lub nadmiernie przerobionych. W przyszłości może się okazać, że części będą niedostępne a żaden serwisant nie będzie chciał sie podjąć napraw.
- Wyposażenie. Zadbajcie, by kupowany pojazd miał możliwie wszystko to, czego w nim potrzebujecie. Specyficzne elementy pewnie dodacie sami, ale takie elementy jak klimatyzacja czy szyberdach warto mieć na pokładzie już w momencie kupna. Wszelkie dorabianie kosztuje później znacznie więcej.
Jeśli chodzi o ogólny obraz pojazdów ewakuacyjnych, czyli BOV, to byłoby na tyle. W kolejnych artykułach wkrótce nieco więcej szczegółów o poszczególnych rodzajach pojazdów.