Wek prepersa – z czym to się je?
No dobra – wakacje się skończyły, tymczasem jestem Wam winien pewną recenzję. Zresztą w ogóle kilka tematów jest w zanadrzu, ale wracajmy do sedna… Jakiś czas temu dostaliśmy paczkę od Wek Prepersa – pamiętacie?
W pakiecie od ekipy Wek Prepersa, a właściwie firmy Marlej, pojawiła się całkiem zacna porcja konserw. Nie było szansy zjeść tego na raz, bowiem człowiek musi coś w życiu zmieniać i wiecznie jeść tego samego przecież nie będzie. Minęło już jednak trochę czasu i całość zapasów udało się skonsumować. Jaki werdykt?
Przyznam szczerze, że zdecydowanie łatwiej zrecenzować lub opisać jakikolwiek sprzęt, bo zazwyczaj porównuje się aspekty techniczne, zaś w przypadku szamy znaczącą rolę odgrywa smak… A tu, jak wiemy, mamy do czynienia z gustem… Choć z drugiej strony – jeśli konserwy również pojawiają się w Waszej karcie dań, mogę zakładać, że nadajemy na podobnych falach 😊
Od czego by tu zacząć… Wek kierowcy, Wek prepersa, czy Skrzydło prepersa nie mówią wiele, ale nie martwcie się – nazwy nie mają większego znaczenia. Istotne jest to, co znajdujecie w środku. A tam jest mięcho mięcho mięcho! Z odrobiną przypraw, ma się rozumieć.
I oprócz tego zupełnie nic – żadnych zbędnych dodatków. Przypraw też jest jedynie tyle, aby nie przyćmić smaku mięsa. Nawet kolory nie są naciągane – nie widać tu jakichś barwników. I trochę galaretki – też naturalnej. Oczywiście, gdy podgrzejecie, będzie z niej sosidło!
Zależnie od preferencji, możecie wybrać w pełni drobiowe konserwy albo mieszanki wieprzowo-drobiowe lub nawet combo w postaci połączenia drobiu, wieprzowiny i wołowiny. Mi najwięcej frajdy sprawiają wersje z przewagą wieprzowiny – mają w mojej ocenie bardziej wyrazisty smak. Dodam też, że po podgrzaniu smak wyraźnie się wzmacnia, więc polecam położyć puszkę na ogniskowym kamieniu.
Jak zapewnia firma – źródłem mięsa są polskie zwierzęta, wszystko jest robione u nas i nie zawiera sztuczydeł. No i ten naturalny smak – mnie to przekonuje.
Co do trwałości – producent deklaruje minimum 1,5 roku od daty produkcji, choć jednocześnie daje kilka wskazówek, jak okres ten przedłużyć – i tu oczywiście główną rolę gra temperatura otoczenia – im niższa, tym lepiej (byle nie spaść poniżej zera). Warto też zadbać, aby ta temperatura była stabilna. Kolejną wskazówką jest smarowanie puszek olejem, aby zabezpieczyć je przed rdzewieniem, choć przyznam, że nie mam chyba tyle samozaparcia, żeby smarować każdą puchę.
Weków nie znalazłem w supermarketach, ale bez problemu można je zakupić na stronie producenta – wekprepersa.pl, czy winnych miejscach w Sieci. Ceny nie zabijają, choć oczywiście uzależnione są od składu – od piątaka, po najdroższą wersję jagnięciny z indykiem, która kosztuje 11 złotych. Jednak, jak mawiają – jesteś tym, co jesz – więc niekiedy nie warto oszczędzać.