Zapalniczka solarna – test
Gadżety są fajne. Zwłaszcza, gdy działają. A ten działa bez pudła, choć oczywiście w pewnych warunkach – musi być słonecznie. A dlaczego? Ponieważ mówimy o zapalniczce solarnej.
Majówka była piękna, jeśli mowa o pogodzie, zatem warunki do przetestowania zapalniczki solarnej były wprost idealne. Zabrałem zatem ze sobą kartonik z napisem Solar Lighter, który jakiś czas temu za kilka złociszy zakupiliśmy w internetach. Wewnątrz znajdował się drucik przytwierdzony do pochromowanego plastiku. I tyle. Ale więcej nie potrzeba – serio!
Wystarczy odpiąć drucik z zaczepu, stworzyć coś, co przypomina antenę satelitarną i na jej końcu umieścić papierosa… lub coś, co chcemy zapalić. Potem nakierowujemy skupione promienie słoneczne na rozpalany przedmiot i patrzymy, jak się rozpala. Proste, że aż miło. Papierosa odpala w 3 sekundy. Patyczek nieco dłużej, ale to i tak niemal mgnienie oka.
Lekki, nieduży, praktyczny gadżecik. Bez siarki, krzesiwa, gazu, iskier i innych takich. Polecam!